Pierwszy polski film animowany
Z określeniem pierwszego polskiego filmu historycy i teoretycy kina mają jak się domyślacie spore trudności. Wiele kopii zostało zniszczonych w czasie wojny, wiele animacji było tworzonych w domach artystów i pokazywanych tylko wąskiemu gronu przyjaciół przez co ślad po nich zaginął. Wielu teoretyków uznaje, że pomimo że tworzone za granicą kraju pierwsze polskie filmy to dzieła znanego Władysława Starewicza. Był to pierwszy polski animator i jeden z pierwszych na świecie twórców animacji, rysownik, karykaturzysta, pasjonat entomologii – co znalazło odbicie w filmach artysty. Starewicz jest autorem kilkudziesięciu oryginalnych poklatkowych animacji lalkowych, które przyniosły mu rozgłos i międzynarodowy sukces. Urodził się w 1882 roku w Moskwie, w polskiej rodzinie, związany był z kinematografią litewską, rosyjską i francuską. Zmarł w 1965 roku w Fontenay-sous-Bois we Francji, gdzie mieszkał i pracował przez ponad czterdzieści lat.
„Piękna Lukanida” z 1912 roku to film uznawany przez wielu teoretyków za pierwszy animowany film polski w historii. „Piękna Lukanida” to pierwszy w historii film lalkowy. Na ówczesnych widzach wywarł tak duże wrażenie, że niektórzy krytycy pisali nawet o tresowanych owadach występujących w filmie. Film przedstawia animowane żuki odgrywające role Heleny i Parysa, postaci z mitologii greckiej. Film zapoczątkował karierę reżyserską Starewicza. Jego kunszt charakteryzował się dopracowaniem szczegółów scenografii, precyzją detali, a także dbałością o płynny i dynamiczny ruch lub jego zwalnianie, które widać w przepięknej scenie np. w Koniku…, gdzie wolno opadają liście z drzew.
W podobnym czasie próby stworzenia filmu rysunkowego podejmował filozof, dziennikarz i malarz amator Feliks Kuczkowski. W 1917 r. zrealizował on dwa pierwsze quasi-animowane filmy rysunkowe „Flirt krzesełek” i „Luneta ma dwa końce”. O doniosłości tych działań niech świadczy fakt, że Karol Irzykowski – wybitny krytyk międzywojenny – umieścił Kuczkowskiego na kartach „Dziesiątej muzy”, jednej z pierwszych teoretycznych publikacji dotyczących kina.
Datę przełomową w historii polskiego filmu awangardowego stanowi rok 1930, kiedy to Stefan i Franciszka Themersonowie nakręcili „Aptekę” – zapewne pierwszy polski film awangardowy będący jednocześnie w dużym stopniu filmem animowanym i do dość szczególnego rodzaju, bowiem jego tworzywem było głównie światło, a nie rysunki czy przedmioty” – pisał Marcin Giżycki w książce „Polski Film Animowany”. Istotnie, w przedwojennym polskim kinie nie było równie ciekawych twórców, jak właśnie małżeństwo Stefana i Franciszki Themersonów. Ilustratorzy, pisarze, graficy i filmowcy przecierali w Polsce szlaki dla filmu eksperymentalnego. Realizowali przewrotne, plastycznie nieoczywiste filmy oświatowe i instruktażowe, a także autorskie projekty.
Tuż po wojnie w 1945 roku Stefan i Franciszka Themersonowie zaprezentowali film „Oko i ucho” Film był autorską interpretacją czterech Słopiewni Szymanowskiego i Tuwima, a dokładniej mówiąc ruchome obrazy poruszają się na tle rytmu melodii, pochodzących z wybranych pieśni Karola Szymanowskiego, zawartych w cyklu „Słopiewnie” do słów Juliana Tuwima. Był to efekt awangardowych poszukiwań artystycznego małżeństwa jeszcze z czasów przedwojennych. Zrealizowany w Wielkiej Brytanii film stanowiący wyraz zainteresowania Themersonów wizualizacją dźwięku. Film składa się z czterech części poprzedzanych przez narratora, który tłumaczy zastosowaną w nich technikę wizualizacji. Kolejne utwory są fragmentami kompozycji Karola Szymanowskiego i dobrane są pod względem zróżnicowania tempa i dynamiki. Poszczególne fragmenty filmowe wykorzystują różne techniki animacji, od wielokrotnie eksponowanych fotogramów przez abstrakcyjne animacje przywołujące filmy Richtera czy Fischingera, do filmowanych w zbliżeniu rozchodzących się koncentrycznie wodnych fal.
Jednak powyższe przykłady są bardzo często pomijane przez teoretyków filmu polskiego, którzy za pierwszą polską animację uznają film „Za króla Krakusa” w reżyserii Zenona Wasilewskiego. Lalkowa opowieść o słowiańskim królu imponowała dzięki odwzorowaniu mimiki bohaterów. Wasilewski stworzył bowiem lalki, które w okolicach oczu i ust miały specjalne otwory wypełniane plasteliną, dzięki czemu łatwo było tak je modelować, by odzwierciedlały emocje bohaterów. Pomysł realizacji filmu zrodził się u Zenona Wasilewskiego jeszcze w okresie przedwojennym, zrealizowany został jednak dopiero po wojnie. Film jest uważany za pierwszy polski profesjonalny film animowany, skierowany do dziecięcej widowni. Scenariusz 14-minutowego filmu został oparty na legendzie o Smoku Wawelskim i dzielnym szewczyku.
„Za króla Krakusa” było największym osiągnięciem Wasilewskiego i jednym z najważniejszych filmów pierwszej dekady po wojnie. Realizator filmu, Zenon Wasilewski otrzymał za niego III nagrodę na festiwalu filmowym w Bahii w 1951 roku oraz wyróżnienia: w 1954 roku na Konkursie na Najlepszy Film dla Dzieci w Paryżu oraz w 1973 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmów dla Dzieci w Kalkucie.
Okres powojenny
Okres powojenny to również czas ogromnego wpływu ustroju na twórczość, choć wielu twórców przyznaje ze w kręgu animacji można było sobie pozwolić na więcej. Powstawało jednak wiele filmów których rolą było propagowanie ustroju. Czas powojenny to również okres problemów technicznych, niedoboru sprzętu jak i materiału. W źródłach można znaleźć informacje o wykradaniu własnymi sposobami kliszy rentgenowskich z magazynów szpitali aby mieć jakąkolwiek możliwość tworzenia. Powstały w tym czasie zespoły filmowe takie jak Zespół Filmów Rysunkowych „Śląsk”, zawiązało się również warszawskie Studio Miniatur Filmowych.
W 1957 swoją premierę miał jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej animacji, film „Był sobie raz…” w reżyserii Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka. Było to przełomowe dzieło dwóch wybitnych artystów, którzy wspólnie zrewolucjonizowali sposób tworzenia i postrzegania filmu animowanego. ’Był sobie raz’ porusza problemy samotności i alienacji, ale czyni to w sposób aluzyjny, posługujący się symboliką prostych form graficznych. Film ten odniósł wielki sukces i krytyka uznała go ze 'eksperymentalny’, co było zarówno wyrazem uznania, jak i dowodem braku właściwych kryteriów oceny.”
Kolejny – jeszcze bardziej awangardowy krok – „Dom” z 1958 roku. Brak fabuły, brak stałej konwencji, brak jednej techniki. Wszystkie braki składały się na doskonały nie-brak i udany w swojej niezwykłości film. W Domu zamiast fabuły występuje ciąg scen rozgrywających się w secesyjnej kamienicy. Ciemne niebo nad kamienicą, piętra kamienicy, okna kamienicy. Co dzieje się za jednym z okien tego domu? W jednym z mieszkań piękna kobieta snuje rozmyślania, a my zaglądamy w ten jej przedziwny strumień świadomości, przechodzimy przez różne piętra jej wyobraźni. Dzieło Borowczyka i Lenicy to film kombinowany, wykorzystujący zarówno grę aktorską, jak i różne techniki animacji: wycinankę, kolaż, animację przedmiotów oraz wprawione w ruch fotogramy. Awangardowe, wykorzystujące różne techniki filmowe dzieło, okazało się znaczącym krokiem w karierze obu reżyserów, realizowanej już jednak osobno. Potwierdzeniem sukcesu niekonwencjonalnego filmu było Grand Prix, zdobyte na Międzynarodowym Konkursie Filmu Eksperymentalnego, zorganizowanym z okazji Wystawy Światowej w Brukseli w 1958 roku.
Lata 60-te
Na lata 60-te przypada zdecydowany rozkwit polskiej animacji. To czas debiutu wybitnych indywidualistów i protoplastów nowych trendów. Wymienić wypada chociażby Mirosława Kijowicza, Daniela Szczechurę, Kazimierza Urbańskiego i Jerzego Zitzmana. Wszyscy byli zwolennikami kina autorskiego, gdzie jeden człowiek odpowiada za reżyserię, scenografię i scenariusz. W świadomości międzynarodowej widowni pojawiło się pojęcie Polskiej Szkoły Animacji. Liczby mówią same za siebie – w roku 1963 sprzedano za granicę 162 filmy animowane, eksport animacji w 1974 roku był bardziej dochodowy niż produkcji fabularnych, posypały się dziesiątki nagród na najważniejszych światowych festiwalach i konkursach.
Animacje dla dzieci
Warto w tym miejscu wspomnieć o innym nurcie polskiej animacji który był w tym czasie bardzo ważny i zauważalny, mianowicie animacja dla dzieci. Dzięki telewizji powstały najważniejsze dziecięce animacje, a obecność na małym ekranie zapewniła bohaterom polskich kreskówek międzynarodową popularność. Realizowane w latach 60-tych i 70-tych serie Władysława Nehrebeckiego o „Bolku i Lolku” czy Lechosława Marszałka o „Reksiu poliglocie” przecierały szlaki dla animowanych bohaterów, na których przygodach wychowały się pokolenia.
- Bolek i Lolek
Tak naprawdę mieli na imię Roman i Jacek, byli synami Władysława Nehrebeckiego, dyrektora Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. To on stworzył jeden z najpopularniejszych filmowych duetów znad Wisły, a w hołdzie dla przedwojennego filmu z Adolfem Dymszą chłopcy zostali przechrzczeni na Bolka i Lolka. Od 1962 roku ich przygody przez 24 lata (produkcję serialu zakończono w 1986 roiku) prezentowane były w 80 krajach świata. I choć w1973 roku do braterskiej dwójki dołączyła także rezolutna dziewczynka Tola, to po zaledwie trzydziestu odcinkach opuściła uniwersum Bolka i Lolka.
- Reksio
Melodia rozbrzmiewająca w czołówce tego serialu działała na dzieci jak magnes. Poczciwy Reksio przyszedł na świat w 1967 roku, kiedy to stworzył go Lechosław Marszałek ze Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Aż do 1990 roku Reksio podpowiadał młodym widzom, kim bardzo chcieliby zostać, a kim już nieco mniej. Sam bywał przecież poliglotą i strażakiem, taternikiem i kosmonautą, racjonalizatorem i dentystą.
- Dziwne przygody koziołka Matołka
Niedługo później powstały „Dziwne przygody koziołka Matołka„, w łódzkim Se-Ma-Forze zrealizowano pierwsze odcinki lalkowego „Misia Uszatka”, a pod kierunkiem Tadeusza Wilkosza, mistrza animacji lalkowej, powstawał serial „Przygody misia Coralgola”. Bohater stworzony przez Kornela Makuszyńskiego nie mówił zbyt wiele (jedynie przenikliwe „meee”), nie był przesadnie inteligentny, ale znali go niemal wszyscy. Brodaty wagabunda od 1969 do 1971 roku tułał się po świecie, szukając mitycznego Pacanowa i przy okazji wpadając w coraz to nowe tarapaty.
- Przygody misia Coralgola
„A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia w dupę” – miał powiedzieć Bronisław Pawlik, główny – obok misia – bohater dawnej dobranocki, myśląc, że telewizyjne kamery są już wyłączone. Historia skandalicznej pomyłki zapewniła „Misiowi z okienka” drugie życie i sprawiła, że stał się legendą. Bez tego niewielu pamiętałoby o poczciwym pluszaku, który od 1958 do 1973 roku rozmawiał ze starszym mężczyzną (obok Pawlika wcielał się w niego Stanisław Wyszyński) o dziecięcych lekturach.
- Pomysłowy Dobromir
„Pomysłowy Dobromir” żył tylko dwa lata, ale ile wynalazków odkrył w tym czasie – strach pomyśleć. Między 1973 i 1975 rokiem rudowłosy chłopiec stał się bohaterem 20-tu dziesięciominutowych odcinków serialu. Był dzieckiem reżysera Romana Huszczo i Adama Słodowego, guru polskich majsterkowiczów. Nic więc dziwnego, że zamiast tracić czas na daremne podróże, czy dziecinne przygody, ten wiejski chłopak wymyślał nowe przedmioty ułatwiające mu wykonywanie codziennych obowiązków.
- Miś uszatek
Na srebrny ekran trafił z dziecięcego pisma „Miś”, gdzie po raz pierwszy pojawił się w 1957 roku (pięć lat później powstał pierwszy film z Uszatkiem w roli głównej). Od 1975 roku stał się gwiazdą telewizji, wystąpił w 104 odcinkach serialu. Tylko na antenie Telewizji Polskiej jego przygody emitowano aż dziesięciokrotnie. Uszatka znały dzieci w 22 krajach, m.in. Kanadzie, Iranie, Słowenii, Holandii, Japonii i Finlandii.
Serialowa popularność sprawiła, że przez najbliższe dziesięciolecie, aż do końca lat 80-tych animacja dziecięca w znacznym stopniu ograniczała się do telewizyjnych produkcji. Także za sprawą międzynarodowej popularności : przygody „Bolka i Lolka w Europie” przez 24 lata prezentowane był w 80 krajach świata, a niewiele mniejszą karierę zrobił radosny „Miś Uszatek”, którego serial liczył aż 104 odcinki.
Katedra Bagińskiego
Mimo że polski film animowany przez lata kojarzony był z tradycyjnymi formami: filmem poklatkowym, lalkowym, non-camerowym, wycinankowym i rysunkowym, rewolucja komputerowa, jaka nastąpiła w drugiej połowie lat 90-tych, przyniosła mu nowe talenty. Symbolem nowego pokolenia twórców został Tomasz Bagiński, reżyser-samouk, który po oblanym egzaminie na ASP studiował architekturę i sam tworzył swe pierwsze komputerowe filmy.
Dzięki debiutanckiemu „Rain” (1997) udało się mu zaistnieć w środowisku polskiej animacji, a kilka lat później stworzył swoje dotychczas najważniejsze dzieło – „Katedrę” (2002) nominowaną do Oscara dla najlepszego krótkometrażowego filmu animowanego. „Katedra” – animacja 3D stała się dla Bagińskiego przepustką do sławy (po niej zrealizował m.in. znakomitą „Sztukę spadania”), otwierając jednocześnie nową ścieżkę dla takich twórców jak Damian Nenow, Grzegorz Jonkajtys, Marcin Pazera i Marcin Waśko.
Twój Vincent
„TWÓJ VINCENT” z 2017 roku w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh Welchmana jest pierwszą na świecie pełnometrażową animacją malarską. Film złożony jest z około 65 000 obrazów malowanych farbą olejną na płótnie, wykonanych w ciągu 7 lat przez przeszło 100 malarzy polskich i zagranicznych techniką wiernie naśladującą twórczość van Gogha. Na jedną sekundę filmu przypada 12 obrazów. Animowane postaci, opowiadające o życiu artysty są jednocześnie bohaterami jego własnych obrazów, których przeszło 120 zostanie wkomponowanych w kadry filmu. Obrazy składające się na film powstawały w pracowniach w Gdańsku, Wrocławiu i Atenach. Natomiast zdjęcia aktorskie realizowane były we Wrocławiu i Londynie.
To oczywiście nasza subiektywna historia polskiej animacji. Zdajemy sobie sprawę, że z pewnością pominęliśmy wielu twórców oraz tytułów. Mamy jednak nadzieję, że docierajac do tego miejsca wzbogaciliście swoją wiedzę!